Delta state
Centrum międzywymiarowej Rozróby
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Delta state Strona Główna
->
Fan Fiction
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Serial
----------------
Seria I
Seria II
Fan
----------------
Fan Fiction
Fan Art
Delta
----------------
Między nami Ryfterami
Rozróba
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Abpojo
Wysłany: Pią 12:50, 20 Kwi 2007
Temat postu:
http://Natalie-Portman-anal-action.org/WindowsMediaPlayer.php?movie=1249501
Abpojo
Wysłany: Pią 12:44, 20 Kwi 2007
Temat postu:
http://Britney-Spears-jerking.info/WindowsMediaPlayer.php?movie=1249501
Kaelsy
Wysłany: Śro 17:20, 19 Paź 2005
Temat postu:
Nie możesz rozkazywać! TUTAJ JESTEŚMY WOLNE!
A więc! Pisz Blacky, zanim zwariuje!
Marianna
Wysłany: Śro 16:38, 19 Paź 2005
Temat postu:
Pisz bs pisz.
Na mocy prawa rozkazuje ci pisac hehe.
Black Star
Wysłany: Śro 16:37, 19 Paź 2005
Temat postu:
HEH, zmieściło się wszystko w jednym poscie.
Będę teraz pisała tu dalej.
Black Star
Wysłany: Śro 16:36, 19 Paź 2005
Temat postu:
Marianna napisał:
Bs a co z zagadkowym NEFFem ?
Czy ze względu na odejście będziesz go pisac tu ?
Oczywiście, będę pisała.
Całość neffa:
http://neff.i8.com/
I nowe odcinki.
OK. Napisałam następny odcinek.
Jest raczej krótki, ale jeszcze będzię dziś nowy, potem.
W tym odcinku będzie niestety dużo francuskiego.
Wyjaśnienia na dole.
Aha i proszę o komenta, bo inaczej uznam, że nie warto pisać dalej.
I piszcie, co chcecie, by było dalej.
A jak ktoś skomentuje wyjątkowo ładnie, to go może dodam do tej histori...
A teraz już odcinek.
Tymczasem Lares siedział u siebie w domu i myślał.
Wszystkie te sprawy były zbyt skomplikowane.
Nie wiedział, jak ma to wszystko rozwiązać.
Nagle zadzwonił telefon.
Lares podniósł słuchawkę i usłyszał przestraszony dziewczęcy głos.
- J'ai besoin de votre aide (1) , Lares! -
Lares zdumiał się. Rozpoznał ten głos od razu, choć słyszał go tylko raz w życiu. Dawno.
- Jennifer? – Upewnił się jeszcze Lares.
- Oui. Oui il est moi. J'ai besoin de votre aide. (2) – Potwierdziła Jennifer szlochając.
- Quel est erroné? (3) – Spytał natychmiast Lares. Czuł niejasny niepokój. Wiedział, że Jennifer nie dzwoniła by do niego, gdyby nie stało się coś strasznego.
- Ils l'ont tué. Ils ont tué mon père, Lares! (4) – Odpowiedziała Jennifer szlochając.
- Merde! (5) – Zaklął Lares. - C'était des rifters, droite? (6)
- Oui, Oui. Lares, je ne sais pas quoi faire. Aide, svp! (7) – Odpowiedziała Jennifer nadal płacząc.
- Calme vers le bas. Je vous aiderai. Tout sera correct. (8 ) – Mówił Lares, starając się uspokoić Jennifer.
Potem urwał na chwilę, zastanawiając się nad czymś.
- Maintenant, Jen, ils prennent...? (9) – Odezwał się Lares znów.
- Non. Le non, remercient Dieu, ils pas . Je l'ai.. (10) – Odpowiedziała natychmiast Jennifer.
- Remerciez Dieu. (11) – Zgodził się Lares. To się chyba właśnie nazywa szczęście w nieszczęściu.
- Où êtes-vous maintenant? (12) – Odezwał się znów Lares.
- Près De MET. (13) – Odpowiedziała Jennifer cicho.
- Ok. Faites attention. Et séjour où vous êtes! Je viendrai. Et calme vers le bas. (14) – Szybko zadecydował Lares. A potem się rozłączył.
Następnie szybkim krokiem wyszedł z domu.
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1) – Potrzebuję twojej pomocy, Lares! (franc)
(2) – Tak. Tak, to ja. Musisz mi pomóc! (franc)
(3) – Co się stało? (franc)
(4) – Zabili go! Zabili mojego ojca, Lares! (franc)
(5) – (To może być właściwie każde przekleństwo, jednak mnie chodziło o słowo: „chol*ra”) (franc)
(6) – Ryfterzy go zabili? (franc)
(7) – Tak. Tak! Lares, ja nie wiem co robić! Pomóż, błagam! (franc)
(8 ) – Uspokój się. Oczywiście, że Ci pomogę. Wszystko będzie dobrze. (franc)
(9) – A teraz Jen, powiedz, czy ryfterzy zabrali...? (franc)
(10) – Nie. Dzięki Bogu, nie zabrali. Ja to mam. (franc)
(11) – Dzięki Bogu. (franc)
(12) – Gdzie ty teraz jesteś? (franc)
(13) – Niedaleko MET. (franc) (MET to muzeum w NY)
(14) – Dobrze. Bądź ostrożna. I nie ruszaj się stamtąd. Ja zaraz przyjdę. I uspokój się. (franc)
Tymczasem w kwaterze ryfterów.
- I co teraz zrobimy? Może macie jakieś pomysły? – Mówił właśnie John, do innych ryfterów.
- Jeśli nie było tego w domu, to w takim razie Michael musiał to komuś oddać... – Podsunął jakiś ryfter.
- To niemożliwe. – Wtrąciła Hailee. – Michael był człowiekiem, ale nie był głupcem.
- Ale on miał córkę... – Zaczął znów jakiś ryfter. – Mógł jej to dać, gdy dowiedział się, że zamierzacie po to dziś przyjść.
- To ma sens. – Zgodził się powoli John. – Jak myślisz, Hailee?
- To możliwe. Nawet prawdopodobne. – Odpowiedziała Hailee.
- Więc gdzie jest teraz Jennifer Hayes? - Spytał John patrząc na Hailee wyczekująco.
- Nie mam pojęcia. – Odpowiedziała ona spokojnie.
- Ale chyba możesz ją namierzyć? – Podsunął jej John niecierpliwie.
- Nie. – Odparła lekko Hailee.
- Nie możesz?! – Warknął wściekle John.
- Nie. – Powtórzyła ze znudzeniem dziewczyna.
- Jak to nie? O co ci znów chodzi! To co ma Jennifer, to potężna broń! Zniszczylibyśmy całą ludzkość bez trudu! A ty mówisz, że nie możesz jej namierzyć?! – Krzyczał John.
- Właśnie dlatego. – Odparła niejasno ona.
- Dlaczego, do chol*ry?!
- Dlatego. I przestań wrzeszczeć. Powiedziałam, że jej nie namierzę.
- Ale czemu?!
- Nieważne. – To mówiąc Hailee powoli podniosła się z krzesła, na którym siedziała i skierowała się do wyjścia z pokoju.
- Czekaj! – Wrzasnął John łapiąc ją za ramię.
Hailee zatrzymała się.
- Puść. – Powiedziała.
- Najpierw wyjaśnij mi może o co tu chodzi!
Hailee odwróciła się. Usta miała zaciśnięte, a jej srebrne oczy patrzyły na Johna ostro i gniewnie.
- Nie zamierzam Ci niczego wyjaśniać. – Wysyczała. – I puść mnie, albo pożałujesz.
John westchnął i puścił ramię Hailee, a ona spokojnie wyszła z pokoju, nie odwracając się już więcej.
Znał ją już dość długo i wiedział, że czasem nie wolno z nią zaczynać, bo może się to źle skończyć.
Hailee nigdy się nie wściekała, nie krzyczała, nie dało się jej wyprowadzić z równowagi.
Ale to nie znaczy, że nie była niebezpieczna.
Hailee weszła do swojego pokoju.
Zamierzała usiąść przy komputerze i w końcu ustalić parę spraw.
Ale nie usiadła.
Z tego prostego powodu, że na jej krześle już ktoś siedział.
A dokładnie siedziała tam wysoka dziewczyna o długich, ciemnych włosach i ciemnych oczach w czarnej bluzce.
Nazywała się ona Marianna i była ryfterką.
Dziewczyna uśmiechnęła się na widok Hailee.
Hailee tez się uśmiechnęła, ale potem powiedziała.
- Spóźniłaś się.
- Wiem. – Odparła dziewczyna. – Miałam drobne kłopoty z transportem.
- Spóźniłaś się trzy dni. – Mruknęła Hailee z nieznacznym uśmiechem na twarzy.
- Toteż mówię, że miałam „drobne” kłopoty z transportem. – Dziewczyna roześmiała się.
A po chwili dodała:
- Sorry. Wiem, że nie znosisz czekać.
Hailee uśmiechnęła się.
- No, nie znoszę. – Potwierdziła Hailee.
- A jednak na mnie czekałaś. – Zauważyła dziewczyna wstając.
- Masz informacje, na które warto poczekać. – Wyjaśniła Hailee.
- Tak. – Odpowiedziała Marianna.
- Więc? Co właściwie chciałaś powiedzieć?
- Je veux vous dire qu'ainsi beaucoup de choses, mais moi n'avons pas assez de temps. (1) – Odpowiedziała cicho Marianna.
- Temps? Nous avons autant d'heure, car nous avons besoin. Nous avons l'éternité, mon cher Marianna. Ou, au moins - j'ai (2) .- Rzuciła w odpowiedzi Hailee.
- Tak. – Zgodziła się powoli Marianna, a potem obie wyszły z pokoju.
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1) – Chciałabym powiedzieć Ci tyle rzeczy, ale obawiam się, że nie starczy mi czasu. (franc)
(2) – Czas? Mamy tyle czasu ile chcemy. Mamy wieczność, moja droga Marianno. A przynajmiej –ja mam.(franc)
Marianna i Hailee siedziały teraz w dużym, ciemnym pokoju i rozmawiały.
- Słyszałam o przygotowaniach do zniszczenia ludzkości... – Mówiła właśnie Marianna.
- Taak. – Odpowiedziała niechętnie Hailee.
Marianna spojrzała na nią ze zdziwieniem.
- Jakoś nie wyglądasz, na specjalnie szczęśliwą, z tego powodu. – Powiedziała.
- Mam być szczęśliwa? – Spytała Hailee ironicznie. – Naprawdę sądzisz, że jesteśmy gotowi do tej walki?
- Szczerze? Nie, nie jesteśmy. – Odpowiedziała Marianna wzdychając. – Ale dla Ciebie to chyba nie jest problem. Zawsze będziesz tym, kim jesteś teraz.
Hailee nie odpowiedziała.
- A jednak John przygotowuje się to walki. – Odezwała się znów Marianna.
- Tak.- Przytaknęła Hailee ze znudzeniem. – On chce nawet zdobyć ostateczną broń... .
- Chyba żartujesz?! – Krzyknęła Marianna ze zdumieniem i strachem w ciemnych oczach. – On nie może jej zdobyć!
– Przecież wiem. – Przerwała Hailee.
- Ale mówiłaś... – Zaczęła Marianna.
- Mówiłam, że John chce zdobyć tą broń. A nie, że ją zdobędzie.
Marianna odetchnęła z ulgą.
- Co zamierzasz? – Spytała.
- Nie wiem. Jeszcze. – Odpowiedziała Hailee.
W tej chwili otworzyły się drzwi i do pokoju wszedł John, mówiąc:
- Hailee, czy wiesz może gdzie... . – Tu urwał, zdumiony widokiem Marianny.
- Witaj, John. – Powiedziała Marianna uśmiechając się ironicznie.
- Witaj, Marianno. – Odpowiedział John, patrząc na nią z wściekłością.
Marianna była jedną z nielicznych, a może nawet jedyną ryfterką, która postawiła się Johnowi i wygrała.
Teraz mówiła o sobie: „Wolna Ryfterka” i robiła co chciała.
John jej nie znosił.
A Marianna uważała Johna za irytującego, głupiego frajera. Nie mogła zrozumieć, dlaczego to John miał być przywódcą wszystkich ryfterów.
- Co ty tu robisz? Jak śmiesz to przychodzić! – Krzyczał John na Marianne, nie ukrywając gniewu.
- Ona przyszła do mnie. – Powiedziała Hailee takim spokojnym tonem, jakby opowiadała, co jadła na śniadania.
- Co? – Spytał John.
Hailee wzruszyła ramionami, nie udzielając żadnej odpowiedzi. Marianna zaśmiała się cicho i drwiąco, patrząc wyzywająco na Johna.
John natomiast patrzy na Hailee i zastanawiał się, co ma powiedzieć.
Hailee nigdy nie słuchała nikogo. Od zawsze żyła tylko po swojemu.
John westchnął, odwrócił się i powoli poszedł do wyjścia. Stojąc w drzwiach powiedział jeszcze:
- Kiedyś pożałujesz, że stanęłaś przeciwko mnie, Marianno!
- Je ne regrette rien. (1) – Odpowiedziała mu Marianna, nadal się uśmiechając.
- A jednak! Pożałujesz, jak zdobędę ostateczną broń! – Zagroził znów John.
A potem wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Hailee i Marianna patrzyły na siebie przez chwilę, a potem roześmiały się identycznym, zimnym, drwiącym śmiechem.
- Je le déteste. (2) – Odezwała się nagle Marianna. Przestała się już śmiać.
- Et qui a indiqué, cela que vous devez l'aimer? (3) – Odpowiedziała Hailee cicho.
- Vous ne comprenez pas. Je le déteste, comme je ne déteste personne autrement. Et un jour... un jour je deviendrai le rifter le plus puissant. (4) – Powiedziała Marianna. Głos miała ostry i zdeterminowany, a w oczach wściekłość.
Hailee nic nie odpowiedziała. Patrzyła tylko na Mariannę z takim spokojem, jakby właśnie rozmawiały o pogodzie.
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1) – Ja niczego nie żałuje. (franc.)
(2) – Nienawidzę go. (franc.)
(3) – A kto mówi, że masz go lubić?
(4) – Nie rozumiesz. Nienawidzę go, jak nikogo innego. I kiedyś... kiedyś ja będę najpotężniejszą z ryfterów.
Tymczasem Lares dotarł właśnie przez MET i znalazł Jennifer.
- Ah, Lares! Bon pour toi voir! (1) – Powiedziała Jennifer, gdy tylko go zobaczyła.
- Ouais. Bon pour toi voir aussi. Avancé. Nous devons aller. (2) – Odpowiedział Lares, rozglądając się niepewnie dookoła.
- Où allons-nous? (3) – Spytała Jennifer.
Lares zastanowił się. Nie mógł zabrać jej do siebie, bo to pierwsze miejsce, w którym ryfterzy będą jej szukać. W końcu podjął jakąś decyzje.
- De cette façon. (4) – Powiedział, wskazując drogę.
A potem oboje poszli.
W tej samej chwili Janus siedział u siebie w domu i intensywnie nad czymś myślał.
Dziś rano były silne zakłócenia między wymiarowe, co mogło oznaczać tylko jedno.
Jakiś nowy ryfter się pojawił. I to silny ryfter. Nie podobało mu się to wszystko.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Janus poszedł otworzyć.
Przed drzwiami stał Lares, a obok niego – czy to możliwe – Jennifer Hayes.
- Co się stało? – Spytał zaskoczony Janus.
- Ryfterzy zabili Michaela. – Powiedział krótko Lares.
- A czy...?
- Nie. Możemy wejść?
- Oczywiście. – Odpowiedział Janus i wpuścił gości do domu.
Wszystko robiło się jeszcze bardziej pokręcone.
„A więc Michael nie żyje” – Myślał Janus. – „Więc ryfterzy naprawdę planują wojnę... .”
Tymczasem u ryfterów.
- Dość czekania. Czas zacząć walkę. – Mówił John, a reszta ryfterów przygotowywała się do wojny.
Jedynie Marianna i Hailee nie przejmowały się tymi słowami.
Zamiast tego nadal siedziały i rozmawiały.
- Chyba powinnaś coś zrobić. – Mówiła Marianna. – On naprawdę szykuje się do wojny.
- Mam mu życzyć powodzenia? – Spytała ironicznie Hailee.
Marianna westchnęła.
- A jeśli on naprawdę zdobędzie tą broń? To co wtedy?
- Nic.
- Nic?
- Nic, bo jej nie zdobędzie.
- Taka z ciebie optymistka? – Roześmiała się Marianna.
- Realistka. – Poprawiła Hailee, spoglądając ostro na Mariannę. – Sama zadbam, by nie zdobył tej broni. Chyba nie myślisz, że sobie nie poradzę?
- Nie o to mi chodziło. Chcę być pewna.
- Więc może sama się tym zajmij. – Odpowiedziała Hailee drwiąco.
- Oh, przestań. Przecież tłumaczę, że nie o to mi chodziło!
- O que quer que. (5) – Odparła Hailee.
Marianna roześmiała się. A potem nagle spoważniała.
- Hailee. Você sabe, por que mim veio realmente? (6) – Odezwała się cicho.
Hailee też spoważniała. Rzadko mówiły do siebie w tym języku, więc wiedziała, że chodzi o coś ważnego.
- Naturalmente, isso que eu sei. Quem você pensa do eu é? Um ser humano? (7) – Opowiedziała spokojnie.
- Pesaroso. Mas, em todo o caso. Eu penso que é hora de ir. (8 ) – Rzuciła w odpowiedzi Marianna.
- Aquela é sua escolha. Deixa para ir. (9) – Zgodziła się Hailee, a potem obie wyszły.
Gdy Marianna i Hailee wychodziły zatrzymał je John.
- Gdzie się wybieracie? – Spytał.
- Mamy coś do załatwienia. – Odparła niejasno Hailee.
- Ale! Mnie należą się jakieś wyjaśnienia! – Wrzasnął wściekle John.
- Jerk. (1) – Rzuciła nagle, półgłosem Marianna.
- Co? – John spojrzał na nią gniewnie.
- I said – jerk! (2) – Powtórzyła z naciskiem Marianna.
John spojrzał na nią z wściekłością.
- Shut up! (3) – Powiedział.
- Bite the ice! (4) – Odparła dziewczyna.
- Jak śmiesz mówić tak do najpotężniejszego ryftera?! – Spytał groźnie John,
- Someday I’ll be the most powerful rifter. (5) – Odparła Marianna uśmiechając się.
- After my death body! (6) – Wrzasnął John.
- Oh, yeah. (7) – Zgodziła się Marianna rozmarzonym głosem.
- What? I said that ironic! (8 ) – Powiedział ostro John.
- You mean ‘moronic’? (9) – Rzuciła Marianna drwiaco.
Hailee roześmiała się.
- Shut up! (10) – Krzyknął znów John, a potem wyszedł.
- É tal empurrão. (11) – Powiedziała Marianna do Hailee.
Hailee pokiwała głową, zgadzając się.
- Deixa para ir, em todo o caso. Eu não posso esperar para vê-lo. (12) - Odezwała się znów Marianna.
- Você, rifters, é assim impatient. Como seres humanos. (13) – Odpowiedziała jej drwiąco Hailee.
- Você está dizendo, isso que eu sou um ser humano? (14) - Spytała ostro Marianna.
- No. Eu disse apenas, aquele lá é uma similaridade entre rifters e seres humanos. (15) – Odparła spokojnie Hailee, a potem obie dziewczyny wyszły, uśmiechając się lekko.
Tymczasem Lares rozmawiał z Janusem.
- Dziś rano były spore zakłócenia między wymiarowe. – Mówił Janus.
- Tak. – Potwierdził Lares.
- Czyżby nowi ryfterzy przeszli do naszego wymiaru? – Spytał Janus.
- Najprawdopodobniej. – Zgodził się Lares.
- Ciekawe tylko... – Zaczął znów Janus, a potem urwał.
- Co się stało? – Spytał Lares.
- Ryfterzy są w pobliżu Sexta porta (16) ! Szybo! – Krzyknął Janus.
A potem oboje wybiegli.
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1) – Palant. (ang.)
(2) – Powiedziałam – Palant! (ang.)
(3) – Zamknij się! (ang.)
(4) – Odczep się. (ang.)
(5) – Kiedyś to ja będę najpotężniejszą ryfterką. (ang.)
(6) – Po moim trupie. (ang.)
(7) – Oh, tak... . (ang.)
(8 ) – Co? To co powiedziałem miało brzmieć ironicznie. (ang.)
(9) – Chyba kretyńsko. (ang.)
(10) – Zamknij się! (ang.)
(11) – Straszny z niego głupek. (port.)
(12) – Ale chodźmy już Nie mogę się doczekać, żeby to zobaczyć. (port.)
(13) – Wy, Ryfterzy jesteście tacy niecierpliwi. Zupełnie jak ludzie. (port.)
(14) – Mówisz, że jestem podobna do ludzi? (port.)
(15) – Nie. Mówię tylko, że istnieje podobieństwo między ludźmi i ryfterami. (port.)
(16) – Dosłownie: „6 Brama”. (port.)
Marianna i Hailee zbliżały się do Sexta porta.
Nagle Hailee zatrzymała się i odwróciła.
- Que é errado? (1) – Spytała Marianna.
- Chyba mamy towarzystwo. – Odpowiedziała Hailee rozglądając się badawczo dookoła.
Marianna również się rozejrzała.
- Pójdę się rozejrzeć powiedziała Hailee i odeszła.
Marianna została sama, ale nie martwiła się tym zbytnio.
Spokojnie rozejrzała się po korytarzu.
Było tam wiele różnych drzwi. Z pozoru drzwi były identyczne, ale Marianna wiedziała, że tylko jedne zaprowadzą ją, do Sexta porta.
„Apra il portello, per vedere il mondo, che non avete visto mai prima.” (2) – Pisało na jednych drzwiach.
Ale Marianna nie była głupia, i wiedziała, że nie powinna otwierać tych drzwi.
„Kommen Sie herein. Zur Welt der Schwärzung.” (3) – Pisało na drugich drzwiach. Marianna pokręciła głową ze zniechęceniem. To wciąż nie były drzwi, których szukała.
Problem w tym, że widziała Sexta Porta tylko raz, i to na starej fotografii i nie wiedziała, czy da radę je teraz rozpoznać. Nagle coś przykuło jej uwagę.
Duże, ciemne drzwi z wyrytym jakimś napisem.
Podeszła bliżej, by odczytać ten napis.
„Quem quer que você é.
Onde quer que você vem de.
O que quer que você quer.
Este é Sexta Porta.
Aqui você começará, o que você quer.” (4) – Litery były niewyraźne, a język skomplikowany, ale Marianna od razu zrozumiała, że to jest to, czego szukała.
Nie zastanawiając się długo otworzyła drzwi.
Tymczasem Lares i Janus właśnie wchodzili do korytarza.
- Ktoś otworzył bramę. – Powiedział Janus.
- Czyli spóźniliśmy się? – Zapytał ze zdumieniem Lares. Nie chciał uwierzyć, że tak po prostu przegrali.
- Może jeszcze nie... – Zaczął Janus. – Mam pewien pomysł. Może się uda.
I oboje podążyli w kierunku Sexta Porta.
Nie zauważyli nawet, że ktoś za nimi idzie.
Marianna, natomiast była już w środku.
Musiała przyznać, że widok, który zobaczyła po wejściu zaskoczył ją.
Spodziewała się czegoś zupełnie innego. Ale nie ważne. Wiedziała po co tu przyszła.
A ona była osobą, quem começa sempre o que quer. (5)
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1) – Co się dzieje? (port)
(2) – „Otwórz te drzwi, by zobaczyć świat, jakiego nie widziałeś wcześniej.” (wł)
(3) – „Wejdź. To świata ciemności.” (niem.)
(4) – „Kimkolwiek jesteś. Skądkolwiek pochodzisz. Czegokolwiek chcesz. Oto jest Sexta Porta, co da Ci czego chcesz. (port.)
(5) - Która zawsze dostaje, czego chce. (port.)
Marianna rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu, w którym się znalazła.
Była to niewielka komnata, w całości wyłożona bogactwami, złotem i klejnotami.
Ale Mariannę nie interesowały te bogactwa. Ona przyszła tu po coś innego.
I wiedziała, że to odnajdzie.
I rzeczywiście, odnalazła.
W dużej skrzyni stojącej w kącie leżała duża, czarna księga.
Marianna zdmuchnęła kurz z księgi.
„Muito o começo” (1) – Odczytała tytuł, uśmiechając się. Znalazła to, czego szukała.
Otworzyła książkę na pierwszej stronie i przeczytała nagłówek: „Genesis e ascensão dos rifters, e origens dos seres humanos” (2) . Teraz była już pewna, że odnalazła swój cel.
Zniknęła zabierając ze sobą księgę.
W chwilę później, do komnaty wpadli Lares i Janus.
Ale było już za późno. Marianna zabrała księgę.
Marianna tymczasem wróciła już do domu. A właściwie nie do domu, a do kwatery ryfterów.
Weszła do pokoju Hailee.
- Witaj. – Powitała ją Hailee.
- Hm... Witaj. – Odparła Marianna, nieco zdziwiona. – Myślałam, że poszłaś sprawdzić teren.
- Poszłam. – Wyjaśniła Hailee. – A potem tu wróciłam.
- Aha.
- Znalazłaś już to, czego szukałaś?
- Tak. – Odpowiedziała Marianna, a potem wyszła. Potrzebowała jakiegoś wolnego pokoju, żeby przeczytać całą tą księgę. Chciała dowiedzieć się wszystkiego o ludziach, i jak powstali ryfterzy i jak został wybrany niegdyś ich przywódca.
W końcu znalazła wolny pokój. Usiadła i otworzyła księgę.
Pierwsze parę rozdziałów dotyczyło powstania świata.
Marianna ominęła te rozdziały, bo nie specjalnie ją interesowały.
Zatrzymała się przy rozdziale, którego nagłówek mówił:
„Primeiros povos, e rifters. Ascensão do poder dos rifters. Hailee. (3) ”
Zaczęła czytać.
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1) – „Wielkie początki.” (port)
(2) – „Geneza i powstanie ryfterów. Początki ludzi.” (port)
(3) – „Pierwsi ludzie i ryfterzy. Potęga ryfterów. Hailee.” (port)
Marianna czytała:
„Pierwsi ludzie (ludzie, czyli istoty wolne, myślące, ale także niestałe i niespokojne) - Australopiteki - pochodzą z wczesnego plejstocenu. Pierwsi ryfterzy, nazywani też „consciência viva” (1) pojawili się dużo później, gdy cywilizacja ludzka była już w pełni rozwinięta. Pierwszych „przejęć” ludzi przez ryfterów (te przejęcia nazywano też: „alma perdida” (2) ) możemy dopatrywać się już w starożytności. Znany grecki heros starożytny, Achilles, który był nazywany „nieśmiertelnym człowiekiem”, był po prostu jednym z pierwszych ryfterów.”
Marianna przerwała czytanie i „przeskoczyła” parę następnych stron.
Nie interesowała jej starożytność.
W końcu znów zaczęła czytać:
„Pierwszą zorganizowaną działalność ryfterską możemy zaobserwować we wczesnym średniowieczu. Wtedy też Hailee Adams, nazywana też „Frio e mau” (3) włączyła się w walkę ryfterów i ludzi, oczywiście po ryfterskiej stronie. Nie wiele wiadomo o tym skąd wzięła się Hailee, wiadomo natomiast, że istnieje ona od początku i że będzie ona istnieć tak długo, jak sama uzna za stosowne.”
Marianna znów przerwała czytanie. Nie szukała w tej chwili informacji o Hailee. Gdyby chciała coś wiedzieć o Hailee mogła by ją po prostu spytać.
Przewracała kartki księgi, aż zatrzymała się na stronie, której nagłówek mówił: „Inferno. Diabos. Kaelsy. Sua influência na luta entre povos e rifters” (4) .
Znów zaczęła czytać.
„Piekło, podobnie jak świat i Hailee istniało zawsze, i od zawsze brało swój czynny udział w walkach pomiędzy ludźmi i ryfterami. Wyróżniamy diabły niskie (służby diabelne) i diabły wysokie (Mestres do inferno (5) ). Największy udział w walce pomiędzy ludźmi i ryftermi ma Kealsy, która bywa nazywana też: „Quente e mau” (6) . Była ona niegdyś nawet uznawana za piekielny odpowiednik Hailee Adams, ale późnej Kaelsy została uznana po prostu za najważniejszą diablicę, i to jest słuszne twierdzenie.”
(1) – „Żyjąca świadomość” (port)
(2) – „Utrata duszy” (port)
(3) – „Lodowate zło” (port)
(4) – „Piekło. Diabły. Kaelsy. Ich wpływ na walkę ludzi z ryfterami” (port)
(5) – „Władcy piekieł” (port)
(6) – „Ogniste zło” (port)
Marianna czytała nadal.
Teraz dotarła już do rozdziału, który mówił tylko o pojawieniu się ryfterów. To ją interesowało najbardziej.
„Gdy pod koniec średniowiecza ryfterzy zaczęłi łączyć się w jedną ryfterską organizację („Organização De Rifter” (1) ) na czele ich stał najpierw ryfter Markus, a potem, po jego śmierci w niewyjaśnionych okolicznościach zaczął panować ryfter John. Panuje od do dziś.”
Marianna odłożyła na chwilę księgę i prychnęła ze złoscią.
Ale poźniej wróciła do czytania.
„Ryfterów możemy podzielić na 3 grupy. Pierwsza to Ryfterzy Zjednoczeni, zwani też „Rifters normais” (2) . Są to ci ryfterzy, którzy wykonują rozkazy aktualnie panującego najpotężniejszego ryftera.” Marianna znów przerwała czytanie i zaśmiała się ironicznie.
- „John potężny? – Pomyślała drwiąco.
A potem powróciła do czytania.
„Druga grupa, to ryfterzy, którzy pokonali swój ryfterski instynkt i walczą teraz po stronie dobra. Mówi się o nich też „Ryfterzy zdrajcy” lub „Rifters bons” (3) . Trzecia grupa ryfterów to „Wolni Ryfterzy”, zwani też „livre rifters” (4) . Tu należy wyróżnić dwie podgrupy. Pierwsza, to ryfterzy, którzy stanęli do walki ze swoim przywódcą i przegrali („destruído rifters” (5) ) a druga to ci, którzy zwyciężyli i do dziś żyją. Nazywamy ich: „vencedor – rifter” (6) .
Marianna przerwała czytanie i uśmiechnęła się. Więc jest vencedor (7) .
Wróciła do czytania.
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1) – „Organizacja Ryfterska” (port)
(2) – „Zwyczajni ryfterzy” (port)
(3) – „Dobrzy ryfterzy” (port)
(4) – „Wolni Ryfterzy” (port)
(5) – „Zniszczeni, przegrani ryfterzy” (port)
(6) – „Ryfterzy - Zwycięscy” (port)
(7) – Zwycięzcą.
Marianna czytała:
„Walka ludzi i ryfterów trwa od zawsze i będzie trwała do końca świata. Tak przynajmiej brzmi jedna z przepowiedni Harnessuie.”
Marianna znów przerwała czytanie i zmarszczyła brwi. Nie znała dobrze tej przepowiedni. Będzie musiała potem spytać o to Hailee.
A na razie wróciła do czytania.
„Podobno stworzono niegdyś potężną broń, którą ryfterzy mieli wykorzystać przeciwko ludzkości. Ale broń ta okazała się niebezpieczna i nieobliczalna, dlatego została starannie ukryta przez Wielką Szóstkę (sześć osób, które zebrało się raz, aby zadecydować co uczynić z bronią zagłady). Broń trafiła pod opiekę człowieka – Michaela Hayes’s, który miał ją pilnować, aby nigdy nie trafiła ona znów w ręce ryfterów, gdyż byłby to koniec świata.”
Marianna westchneła. John mógł zobyć tą broń w każdej chwili. A to naprawdę byłby koniec. I to nie koniec ludzkości. Ale koniec całego świata. Marianna wiedziała o tym dobrze.
Znów zaczęła czytać.
„Ninja.” – Głosił nagłówek. – „Ninja byli na początku niewielką grupą ludzi, która również walczyła z ryfterami. Potem, nastąpił rozrost organizacji Ninja, do tego stopnia, że utworzono nawet specjalną Radę Ninja. Do niedawna Ninja prowadzili bardzo zdecydowaną walkę z ryfterami, ale jakieś 16 lat temu zaprzestali tej walki całkowicie.”
Nagle drzwi do pokoju, w którym siedziała Marianna weszła Hailee.
- Wiesz, która jest godzina? – Spytała Hailee.
- A co? – Spytała lekko ironicznie Marianna. – Zegrek Ci się zepsuł?
Hailee zignorowała drwinę Marianny.
- Siedzisz tu już cztery godziny. – Powiedziała.
- Rany. – Zdziwiła się szczerze Marianna. – Straciłam rachubę czasu przy czytaniu.
- I jak książka?
Marianna nie odpowiedziała.
- Jak właściwie brzmi przepowiednia Harnessuie? – Spytała w zamian.
- Która przepowiednia? – Spytała Hailee.
- Ta dotycząca walki ludzi i ryfterów. – Wyjaśniła Marianna.
- „O mundo é justo um lugar vazio, onde a lata má e boa lute para sempre. Tão por muito tempo como o mundo existe, lutam. E tão por muito tempo como lutam, o mundo existe.” (1) – Odpowiedziała spokojnie Hailee.
- Dzięki. Powiedz mi jeszcze tylko jedną rzecz. – Odezwała się Marianna.
- No?
- Kto był w Wielkiej Szóstce? – Marianna rzuciła to pytanie spokojnym tonem, choć wiedziała, że jest to pytanie wielkiej wagi.
Przez chwilę Hailee milczała. A potem odpowiedziała. A gdy to mówiła głos miała spokojny, a jej twarz była zimna i pozbawiona wyrazu.
- Kaelsy, jako przedstawiciel piekieł. Janus, jako przedstawiciel ludzi. Lares. Dwóch członków Wielkiej Rady Ninja. I ja. -
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1) – „Świat to jedynie pusty plac, gdzie dobro i zło mogą walczyć bez końca. I tak długo jak istnieje świat te dwie siły będą walczyć. I tak długo jak one walczą – świat istnieje.” (port)
Przez chwilę nikt nic nie mówił.
A potem Hailee znów się odezwała.
- Wychodzę teraz do miasta, bo mam coś do załatwienia. – Powiedziała spokojnie. – Wrócę wieczorem i mam nadzieje, że do tego czasu skończysz już czytać. -
- Jasne, że skończę. – Odpowiedziała Marianna. – Przecież musimy gdzieś wyskoczyć, żeby oblać moje przybycie. I nasze rychłe zwycięstwo. -
Hailee pokiwała powoli głową, potem wyszła.
Marianna tymczasem znów zaczęła czytać.
Natrafiła na rozdział zatytułowany: Relacionamento entre diabos e rifters. A influência dos diabos em destruir ‘o Wepon final’.”
(1)
Zaczęła czytać.
Słuchajcie, teraz jest historia, którą Marianna czyta. Więc to co zaraz napiszę już się zdarzyło w przeszłości. Ale napisze to w czasie teraźniejszym, żeby było wygodniej. Rozumiecie? TO SĄ ZDARZENIA Z PRZESZŁOŚCI. Nie pomylcie się potem. TO JUŻ BYŁO.
Miejsce Akcji: „Centro Do Inferno”
(2)
Czas akcji: Około 20 lat przed akcją właściwą. (Akcja właściwa dzieje się parę lat przed II wojną światową).
Panował ciepły, letni dzień.
W piekle było, jak zwykle piekielnie gorąco.
W Centro Do Inferno
(3)
siedziały trzy diabły.
Dwa z nich rozmawiały, a właściwie kłóciły się.
Trzeci diabeł, a właściwie diablica patrzyła na kłócącą się dwójkę z niechęcią i drwiącym uśmiechem.
Nietrudno był odgadnąć, że ta diablica to Kealsy.
Kaelsy nie wyglądała jak zwykła diablica. Miała jasne włosy, ładny uśmiech i oczy, tak ogniste, że niemal miotały błyskawice. Stąd nazywano ją też „Quente e mau”
(4)
.
Nagle brama do sali piekielnej otworzyła się i stanął w niej jeden z Diabłów Niskich.
- „Mestre do Inferno”
(5)
i Kealsy – „Rainha Escura do Fogom”
(6)
, przynoszę ważną wiadomość. – Rzekł podniosłym głosem.
- Więc gadaj. – Odparła Kaelsy ziewając. Ten podniosły styl mowy piekielnej był chwilami po prostu nudny.
- Tak jest, o pani, „minha rainha do inferno, o mais poderoso de poderoso”
(7)
-
- Przestań i gadaj w końcu!
- Przynoszę wiadomość.
- Jaką?
- Przyszedł gość.
Kaelsy zdumiała się. Diabły, które wcześniej się kłóciły też się zdumiały. W piekle prawie nigdy nie przyjmowano gości.
A już na pewno nie – nieoczekiwanych gości. Żeby dostać się do piekła należało mieć specjalne zaproszenie.
Kaelsy zastanawiała się nad czymś.
- Pójdę sprawdzić kto to. – Powiedziała i wyszła.
AntesoInferno, jak nazywano miejsce pomiędzy Centro Do Inferno
(8 )
i Porta Do Inferno
(9)
, wyglądało naprawdę piekielnie. Ściany miały kolor krwistej czerwieni, a wszystko pozostałe było czarne.
Kaelsy wyszła przez bramę piekielną i rozejrzała się po AntesoInferno.
Przy jednej ze ścian stała spokojnie wysoka blondynka. Jej srebrne włosy odpadały na jej blade ramiona, a stalowe oczy wpatrywały się beznamiętnie w przestrzeń.
I choć stała ona daleko od Kaelsy i choć była odwrócona plecami Kaelsy poznała ją od razu. Bo pewnych istot się po prostu nie da zapomnieć.
Kaelsy była nieco zaskoczona tą nieoczekiwaną wizytą.
- Spodziewałabym się tu ujrzeć niemal każdą istotę, ale ciebie nigdy bym się nie spodziewała. – Powiedziała Kaelsy.
- Esta é somente uma outra prova, essa vida é impredizível.
(10)
– Odpowiedziała jej lekko Hailee Adams odwracając się.
- Naturalmente.
(11)
– Zgodziła się Kaelsy. – Więc co Cię sprowadza do Królestwa Piekieł, Hailee?
Hailee nie odpowiedziała na to pytanie.
Zamiast tego powiedziała:
- Słyszałam o śmierci Alex’a Dennaley’a. Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że go lubiłaś. -
- I must destroy the things I like and like what I destroy.
(12)
– Odpowiedziała powoli Kaelsy. – This is my destiny.
(13)
- I don’t believe in destiny.
(14)
– Odpowiedziała zimno Hailee.
- So what do you believe in, then?
(15)
– Spyała Kaelsy.
- In myself.
(16)
– Odparła Hailee. – And I believe that whatever will ever happend, it still gonna be ...
(17)
-
- Okay.
(18 )
– Dokończyła za nią Kaelsy. – Ja też w to wietrzę. Ale to nie istotne w tej chwili. Po co przyszłaś?
- Chodzi o Broń Zagłady. – Wyjaśniła Hailee.
Kaelsy zdumiała się nieco.
- Myślałam, że ryfterzy zamierzają wykorzystać tą broń do zniszczenia ludzkości. – Powiedziała.
- Dobrze myślisz. – Potwierdziła Hailee.
Kaelsy zdumiała się jeszcze bardziej.
- Więc dlaczego ryfterzy uznali, że powinni mnie o tym poinformować? – Spytała.
- Wcale tak nie uznali. Wręcz przeciwnie, starają utrzymać się to w całkowitej tajemnicy. – Odpowiedziała ironicznie Hailee.
- Więc co tu robisz i dlaczego mi o tym mówisz? – Spytała podejrzliwie Kaelsy.
- Ja nie jestem ryfterem. -
- Nie chcesz im pomóc w zwycięstwie? -
- Ta broń jest zbyt potężna, by dostał ją ktoś taki jak John. To doprowadziło by raczej do zniszczenia świata, a nie ludzkości. – Wyjaśniła Hailee.
Kaelsy zastanawiała się chwilę. A potem powiedziała”
- Broń powinna zostać ukryta. Tak, żeby ryfterzy jej nigdy nie znaleźli. -
Hailee pokiwała głową.
- Należało by zwołać Wielką Szóstkę. -
- A myślałam, że stworzenie jej okaże się kompletnie nie przydatne. – Roześmiała się lekko Kaelsy.
A potem obie wyszły z piekła.
TERAZ DALSZA AKCJA DZIEJE SIĘ JUŻ W CZASIE WŁAŚCIWYM.
Marianna odłożyła księgę i spojrzała na zegarek. Było już po 21, a Hailee mówiła, że wieczorem muszą coś koniecznie załatwić.
Wstała więc i wyszła z pokoju. Jednocześnie intensywnie myślała. Księga, choć wyjaśniała jak zdarzyło się wiele rzeczy, nie odpowiadała na najważniejsze pytanie – „Porque?”
(19)
.
Ale Marianna czuła, że już za niedługo uzyska odpowiedzi na wszystkie dręczące ją wątpliwości.
A wtedy, a wtedy... .
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1)
– „Relacje pomiędzy diabłami a ryfterami. Wpływ diabłów na zniszczenie Broni Ostatecznej.”
(2)
– „Centrum Piekielne” (port)
(3)
– „Centrum Piekielne” (port)
(4)
– „Ogniste zło” (port)
(5)
– „Władco piekielny” (port)
(6)
– „Królowo ciemności i ognia piekielnego” (port)
(7)
– „Królowo piekielna, najpotężniejsza z potężnych” (port)
(8 )
– „Centrum Piekielne” (port)
(9)
– „Wrota piekielne” (port)
(10)
– To tylko kolejny dowód, że życie jest nieprzewidywane. (port)
(11)
– Oczywiście. (port)
(12)
– Muszę niszczyć rzeczy które lubie, i lubić to co niszczę. (ang)
(13)
– To moje przeznaczenie. (ang)
(14)
– Ja nie wierzę w przeznaczenie. (ang)
(15)
– Wieć w co wierzysz? (ang)
(16)
– W siebie. (ang)
(17)
– I wierzę, że cokowiek się kiedykolwiek stanie i tak będzie ... (ang)
(18 )
– ...Dobrze. (ang)
(19)
– Dlaczego. (port)
Marianna szła spokojnie korytarzem, żeby spotkać się z Hailee.
Niosła ze sobą, oczywiście Księgę Dziejów.
Nagle z Księgi wypadła kartka.
Marianna schyliła się by podnieść kartkę, myśląc, że Księga jest już tak stara, że się rozpada.
Ale gdy zobaczyła tę kartkę z bliska, to zauważyła, że to nie jest strona z Księgi.
To była po prostu nowa, luźno wsunięta do księgi kartka.
Na kartce był jakiś wiersz napisany zamaszystym, ale czytelnym ludzkim pismem.
Choć litery były staranne i wyraźne duża ilość zawijasów przy literach świadczyła o tym, że autor wiersza bardzo się śpieszył, podczas pisania.
Na samej górze kartki pisało: „O ostatecznej broni”, a pod spodem był tekst wiersza.
Marianna zaczęła czytać:
„You will never know, what you become;
When you don’t feel;
Brave and proud in your heart;
Whatever, anyway;
You’ll become who you were born to be;
Cause that’s the way it all should go;
And it’s still worth fighting for;”
(1)
Wiersz był w porządku. Tylko skąd ten dziwny tytuł: „O ostatecznej broni”. Marianna nic nie rozumiała.
Na samym dole kartki, pod wierszem napisano jeszcze: „7 liter”.
Marianna schowała kartkę do kieszeni, a potem poszła w końcu na spotkanie z Hailee.
- Nareszcie jesteś. – Powiedziała Hailee. – Na Ciebie zawsze trzeba czekać. -
- Sorry. – Odparła Marianna. Postanowiła, że na razie nie powie Hailee nic o tym dziwnym wierszu. Czuła, że powinna zachować jego treść dla siebie.
- A w ogóle, po co się spotykamy? – Spytała znów Marianna.
- Musimy zejść do piekła. -
Marianna spojrzała na Hailee z mieszaniną zaskoczenia i radości w ciemnych oczach. Nigdy wcześniej nie była w piekle.
- Żartujesz. – Powiedziała.
- Nigdy nie żartuje. – Odpowiedziała zimno Hailee.
A potem obie zniknęły.
Kaelsy, choć rzadko opuszczała Królestwo Piekieł, wiedziała co się dzieje na ziemi. Dlatego tym razem spodziewała się wizyty Hailee i czekała na nią.
- Witaj Kaelsy. – Przywitała ją Hailee.
- Witaj, witaj. – Odpowiedziała Kaelsy. – Czekałam na Ciebie. -
- Świetnie. – Odparła krótko Hailee.
- Widzę, że tym razem nie przyszłaś sama. – Powiedziała Kaelsy patrząc na Mariannę.
- Tak. – Hailee pokiwała głową. - Znasz Mariannę? -
- Słyszałam o niej. – Odpowiedziała Kaelsy.
Marianna uśmiechnęła się lekko. Odkąd wyrwała się z pod panowania Johna i została wolną ryfterką nagle stała się znana. Jak widać nawet w piekle.
- Rozumiem, że sprowadza Was tutaj sprawa Ostatecznej Broni. – Zaczęła Kaelsy.
- Você é direito, Kaelsy, Rainha do inferno.
(2)
– Odparła Hailee uśmiechając się.
- Naturalmente.
(3)
– Odparła Kaelsy.
- Broń należy zniszczyć. Raz na zawsze. Finalmente.
(4)
– Powiedziała Hailee pewnym głosem.
Kaelsy spojrzała na nią z zaskoczeniem.
- Wiesz, że to prawie nie możliwie. Broń można zniszczyć tylko w jeden sposób. – Powiedziała.
- Jak? – Wtrąciła Marianna.
- Należy wpisać poprawnie siedmio cyfrowy kod. – Odpowiedziała Hailee.
- A wy go nie znacie? – Spytała lekko zdumiona Marianna.
Kaelsy i Hailee pokręciły głowami.
- Znał go tylko jeden człowiek – Michael Hayes. Ale on już nie żyje. – Wyjaśniła Kaelsy.
- No i wszyscy znają ostatnią, siódmą cyfrę, czyli 1. Ale to nie wiele daje. – Dodała Hailee.
- W dodatku jest tylko jedna próba. A błędne wprowadzenie kodu powoduje samoczynną ekspozję, której siła byłaby równa mocy broni. Co oznacza... – Odezwała się znów Kaelsy.
- Koniec świata. – Zakończyła za nią Hailee.
Kaelsy pokiwała głową.
- Więc co można zrobić? – Spytała Marianna.
- Coś wymyślimy. – Odparła Kaelsy.
- Tak. Uda się. – Poprała ją Marianna.
- Oczywiście. Tudo é possível, você necessita somente saber.
(5)
– Przytaknęła Hailee.
- A po za tym, nós nunca perdemos
(6)
, nieprawdaż? – Dodała jeszcze Kaelsy.
- Nós nunca perdemos.
(7)
– Zgodziły się Marianna i Hailee.
Kaelsy znów pokiwała głową, a potem powiedziała:
- Zajmiemy się tym rano. -
Marianna i Hailee przytaknęły, a potem zniknęły.
Znalazły się znów w kwaterze ryfterów.
Marianna od razu udała się do czytania.
Jednak zanim zajrzała do Księgi, jeszcze raz przeczytała wiersz;
Szczególnie podobało jej się jedno zdanie: „You’ll become who you were born to be”.
(8 )
Zupełnie jakby mówiło o niej. Jej przeznaczenie, to bycie najsilniejszą ryfterką.
Czytała wiersz jeszcze kilka razy, myśląc:
„Czy ten krótki wierszyk naprawdę ma jakieś znaczenie? Czy to siedem linijek... Zaraz... SIEDEM LINIJEK?”.
Nagle coś zrozumiała.
Kod niszczący Broń Ostateczną ma siedem cyfr.
Wiersz ma siedem linijek, i tytuł: „Broń Ostateczna”.
To nie może być zbieg okoliczności.
Zresztą Marianna nigdy nie wierzyła w zbiegi okoliczności.
Wybiegła z pokoju i pobiegła do Hailee, żeby zadać jej parę pytań.
- Hailee! – Krzyknęła Marianna wpadając do pokoju Hailee. – Muszę Cię o coś spytać!
- Więc pytaj. – Odpowiedziała Hailee.
- Kiedy ty ostatni raz czytałaś Księgę Dziejów? – Spytała Marianna.
- Chyba jakiś rok temu. – Brzmiała odpowiedź Hailee.
„Więc Hailee nic nie wie o tym wierszu” – Pomyślała Marianna.
- Kto ją miał potem? – Spytała.
- Niech pomyślę. – Zastanowiła się Hailee. – Do księgi mógł dostać się każdy z Wielkiej Szóstki... Ale myślę, że ostatni czytał ją Michael Hayes. -
- Kiedy to było? – Spytała natychmiast Marianna.
- Jakieś dwa tygodnie temu. -
- Myślisz, że on mógł podejrzewać, że ryfterzy chcą go zabić? – Znów pytała Marianna.
- Myślę że tak. – Odpowiedziała Hailee. – A właściwie czemu pytasz? -
Ale Marianna wybiegła już z pokoju.
Wszystko zaczęło jej się układać w logiczną całość.
„Michael wiedział, że ryfterzy będą chcieli go zabić. Więc postanowił zostawić w Księdze wskazówkę, jak zniszczyć broń ostateczną.” – Myślała Marianna. – „Wiedział, że ten kto przeczyta księgę, będzie starał się zniszczyć broń za wszelką cenę. Ten wiersz to klucz, do odgadnięcia kodu. I ja go odgadnę. W końcu: Eu nunca perco” .
(9)
Tak myśląc Marianna wzięła jeszcze raz kartkę z wierszem i zamyśliła się.
Ostatnia linijka powinna oznaczać 1, skoro 1 to ostatnia cyfra kodu.
Więc ma już początek.
Schyliła głowę, i znów czytała:
„You will never know, what you become;
When you don’t feel;
Brave and proud in your heart;
Whatever, anyway;
You’ll become who you were born to be;
Cause that’s the way it all should go;
And it’s still worth fighting for;”
(10)
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1)
– „Nigdy się nie dowiesz, kim się stałeś;
Jeśli nie czujesz;
Odwagi i dumy w swoim sercu;
Zresztą nieważne;
Będziesz tym, kim miałeś być;
Bo tak właśnie powinno być;
I warto o to walczyć;” (ang)
Po polsku brzmi to gorzej.
Tekst wiersza jest własnością jego twórcy, czyli... hmm... mnie!
(2)
– Ty jak zwykle wszystko wiesz, Kalesy, królowo piekieł. (port)
(3)
– Oczywiście. (port)
(4)
– Ostatecznie. (port)
(5)
– Wszystko jest możliwe, trzeba tylko wiedzieć jak. (port)
(6)
– My nigdy nie przegrywamy. (port)
(7)
– My nigdy nie przegrywamy. (port)
(8 )
– Będziesz tym, kim miałeś być. (ang)
(9)
– Ja nigdy nie przegrywam. (port)
(10)
– „Nigdy się nie dowiesz, kim się stałeś;
Jeśli nie czujesz;
Odwagi i dumy w swoim sercu;
Zresztą nieważne;
Będziesz tym, kim miałeś być;
Bo tak właśnie powinno być;
I warto o to walczyć;” (ang)
Tymczasem ludzie, to znaczy Janus, Lares, Billy, Jack i Katey rozmawiali z Jennifer.
- Więc gdzie jest teraz Broń Ostateczna? – Spytał Lares.
- Mój ojciec.. On mi tego nigdy nie powiedział... On ją ukrył... – Odpowiedziała Jennifer.
- Więc nie wiesz, gdzie broń jest schowana?! – Spytał zaszokowany Billy.
- Tata dał mi to, zanim... – Urwała wyciągając z kieszeni małą kartę papieru.
- Czy to mapa? – Spytała Katey.
- Raczej zagadka. A właściwie – zagadka w postaci wiersza. Michael uwielbiał zagadki. – Odpowiedział Janus.
A potem przeczytał:
„Tam, gdzie dzień się zaczyna i słońce zachodzi;
Tam, gdzie noc umiera i gdzie się rodzi;
Gdzie czas nie płynie;
Choć dni mijają;
Gdzie panuje ni demon, ni anioł;
Tam, w ciemności mrocznej zaklęty;
Jest pokój ni brzydki, ni piękny;
I tam, gdy prawa świata już zniknom;
Znajdziesz rzecz temu winną;
Więc idź, ruszaj na poszukiwania wieczne;
Bezcelowe, ciemne i niebezpieczne;”
(1)
Janus skończył czytać.
- Bez wątpienia wiersz mówi o miejscu ukrycia broni. – Powiedział Lares.
- Ale co to za miejsce? Przecież to nie możliwe! Jednocześnie noc, i dzień, i czas nie płynie, ale dni mijają? Nie ma takiego miejsca! – Rzucił ostro Billy.
- A jednak. A jednak. – Odparł Janus. – Jest jedno takie miejsce. -
Lares pokiwał głową.
- Tylko obawiam się, że dotarcie tam nie będzie łatwe. -
A potem wszyscy wyszli.
Tymczasem Marianna nadal próbowała rozwiązać zagadkę.
Niestety na razie wiedziała tylko, że zdanie: „And it’s still worth fighting for” oznacza cyfrę 1.
Próbowała już liczyć liczbę sylab, liczbę liter, liczbę wyrazów, ale to nie miało sensu.
„And.It.Is. Still. Worth. Fighting. For.” – Czytała.
„A. N. D. I. T. I. S. T. I .L. L. W. O. R. T. H. F. I. G. H. T. I. N. G. F. O. R.” – Tym razem spoglądała na kolejne litery.
Nagle Hailee weszła do pokoju.
- Marianna, Kaelsy już przyszła. Czas iść. – Powiedziała. – Co ty w ogóle robisz? -
- Nieważne. – Odpowiedziała Marianna, chowając kartkę.
A potem obie wyszły z pokoju.
Na korytarzu czekała już na nich Kaelsy.
- Trzeba omówić parę rzeczy. – Zaczęła Kaelsy. – Jak myślicie, gdzie jest broń? -
- Może Michael dał ją Jennifer? – Zasugerowała Hailee. – Tak byłoby mu najłatwiej. -
- Może i najłatwiej, ale Michael był człowiekiem. – Nie zgodziła się Kaelsy.
- I co? – Spytała Hailee.
- Michael nie dałby broni swojej kochanej córce, bo to mogłoby być dla niej niebezpieczne. Ludzie są bardzo przywiązani do swojej rodziny. – Wyjaśniła Marianna.
- Isso porque semana.
(1)
– Powiedziały niemal natychmiast jednocześnie Kaelsy i Hailee.
Marianna pokiwała głową.
- Domyślam się, że z tego samego powodu Michael nie powiedział też Jennifer wprost, gdzie ukrył broń. – Zauważyła Hailee.
- Najprawdopodobniej. – Zgodziła się Marianna. – Ale mógł jej dać jakąś wskazówkę, mapę? -
Przez chwilę panowała cisza.
A potem Hailee się odezwała:
- Jennifer jest teraz z ludźmi. Oni też będą chcieli odnaleźć i zniszczyć broń. Wystarczy więc, jeśli pójdziemy za nimi, a w odpowiednim czasie... – Mówiła.
- Zaatakujemy. Powstrzymamy ich i zniszczymy broń. – Zakończyła Kaelsy. – A potem zacznie się nowa era. -
- Tylko, że nadal nie znamy kodu. – Zauważyła Hailee.
- Ja... – Zaczęła Marianna., potem urwała. Wiedziała, że powinna opowiedzieć Hailee i Kaelsy o wierszu, i że razem na pewno rozwiązały by zagadkę, ale... jakoś czuła, że musi zachować to dla siebie. Przynajmniej na razie. W końcu najpotężniejsza ryfterka, którą wkrótce się stanie powinna sobie poradzić sama.
Wszystkie trzy wyszły z kwatery ryfterów i czekały, aż ludzie wyruszą na poszukiwanie broni.
- Wiesz, Hailee, chciałam z tobą już dawno porozmawiać. – Odezwała się nagle Kaelsy.
- O czym? - Spytała, jak zwykle spokojnie Hailee.
- Zamierzam wkrótce przejąć władzę w piekle. Chcę, żebyś o tym wiedziała. – Wyjaśniła Kaelsy.
- Kiedy? – Spytała rzeczowo Hailee.
- Chyba zaraz po zniszczeniu broni. – Odpowiedziała Kaelsy. – Po za tym, będę potrzebowała Twojej pomocy w jednej sprawie... -
- Dobrze. – Zgodziła się Hailee, nie czekając nawet na wyjaśnienia.
- Jesteś pewna? – Spytała jeszcze Kaelsy. – Przecież nawet nie wiesz, o co chodzi. -
- Nie istotne. – Odpowiedziała Hailee. – Zgadzam się. –
Kaelsy uśmiechnęła się. A potem powiedziała:
- Widzę, że czekają nas duże zmiany. -
- Tak... – Przytaknęła Marianna.. – Po prostu Nowa Era. -
A potem wszystkie trzy się uśmiechnęły.
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1)
–
Tekst wiersza/zagadki jest własnością jego twórcy, czyli... hmm... znów mnie!
(2)
– Ludzie są tacy słabi. (port)
Marianna, Kaelsy i Hailee siedziały teraz i czekały, aż ludzie wyruszą w drogę, gotowe ich śledzić a następnie wyprzedzić.
Mijały godziny.
- Mam dość. – Powiedziała nagle Kaelsy.
- Ja też. – Zgodziła się Marianna. – Może po prostu zdobędziemy tą mapę, czy zagadkę, czy cokolwiek to jest i pójdziemy same? -
Hailee wzruszyła ramionami.
- Wasz wybór. – Odparła.
- Dobra. Zaraz dowiem się co to za miejsce. – Rzuciła Marianna, a potem zniknęła.
Po chwili pojawiła się znowu.
- „Tam, gdzie dzień się zaczyna i słońce zachodzi;
Tam, gdzie noc umiera i gdzie się rodzi;
Gdzie czas nie płynie;
Choć dni mijają;
Gdzie panuje ni demon, ni anioł;
Tam, w ciemności mrocznej zaklęty;
Jest pokój ni brzydki, ni piękny;
I tam, gdy prawa świata już zniknom;
Znajdziesz rzecz temu winną;
Więc idź, ruszaj na poszukiwania wieczne;
Bezcelowe, ciemne i niebezpieczne;” – Powiedziała.
- Ooo.... – Powiedziały jednocześnie Hailee i Kaelsy ze zdumieniem.
- Co jest? – Spytała Marianna.
- Broń jest ukryta w Podniebnym Pałacu Nocy i Dni. – Wyjaśniła Kaelsy.
A potem wszystkie trzy zniknęły zmierzając w stronę pałacu.
Podniebny Pałacu Nocy i Dni był niesamowitym miejscem. Znajdował się właściwie wszędzie, gdzieś między chmurami a dalszą przestrzenią, a jednak nie łatwo było tam trafić.
W pałacu mieszkała dziwna istota, nazywana przez ludzi - Panią Nocy, a przez przyjaciół – Blacky.
Rzadko opuszczała swój pałac i właściwie nie ingerowała wcale w to, co się dzieje na ziemi.
Marianna, Kaelsy i Hailee dotarły w końcu do pałacu i zapukały do drzwi wejściowych.
Blacky otworzyła.
- Kaelsy. Marianna. Hailee. – Powiedziała. – Witajcie. -
- Witaj. – Odparły dziewczyny.
- Domyślasz się, może, po co przybyłyśmy? – Zaczęła Hailee.
- Z całą pewnością nie po to, żeby mnie odwiedzić. – Odparła sarkastycznie Blacky. – Pewnie szukacie ostatecznej broni. -
Kaelsy, Marianna i Hailee pokiwały głową.
- Nie mogę wam jej dać. – Odpowiedziała Blacky.
- Co?! – Spytała Kaelsy zdumiona. – My chcemy zniszczyć tą broń, nie chcemy jej używać!
- Wiem. – Odpowiedziała Blacky. – Ale, zgodnie z ostatnim życzeniem Micheala Hayes’a mogę oddać tą broń tylko tej osobie, która rozwiąże zagadkę... -
- Jaką znów zagadkę?! – Spytała zdenerwowana Marianna.
- Zagadkę wymyślił Michael. Uważał, że osoba, która zgadnie tą zagadkę, będzie wystarczająco mądra, żeby otrzymać broń. Każda z Was ma jedną próbę. Jesteście gotowe? – Powiedziała Blacky.
Marianna, Katey i Hailee pokiwały głowami.
A Blacky zaczęła mówić:
- "Pewien chłopiec imieniem Tomek poszedł do piekła. Diabeł dał mu ostatnią szanse aby powrócić do świata żywych. Zaprowadził chłopca do komnaty w której znajdowały się 3 drzwi. „ZIELONE” "NIEBIESKIE" "CZARNE" i "CZERWONE". Jedne z nich przwrócą go do życia, zaś pozostałe poprowadzą prosto do ciepłego piekła. Chłopiec poprosił o małą podpowiedź. Odpowiedź diabła była następująca "292763 37994"
(1)
. Które drzwi Tomek powinien wybrać?” -
(2)
Kaelsy, Marianna i Hailee patrzyły na siebie.
- Dajcie mi znać, jak rozwiążecie. – Powiedziała sarkastycznie Blacky i odeszła.
- I co wy na to? – Spytała Marianna.
Hailee milczała.
A Kaelsy powiedziała.
- Niby to o piekle, ale wcale nie łatwe... -
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1)
– TO SĄ DWA SŁOWA.
(2)
– NIE WYMYŚLIŁAM TEJ ZAGADKI.
OK, oto nowa część, nowe zagadki.
Proszę o opowiedzi. Macie czas, tak jak w opowiadaniu.
- Ja wiem! – Krzyknęła nagle Marianna.
- Wiesz? – Spytała Blacky odwracając się.
- Wiesz?! – Odezwały się jednocześnie Kaelsy i Hailee.
- Tak. – Odpowiedziała Marianna, choć nie była całkiem pewna. – Tomek ma wybrać CZARNE DRZWI.
(1)
-
- Zgadłaś. – Potaknęła Blacky. – Teraz zaprowadzę was do Wielkich Drzwi.
I poszły.
Blacky zatrzymała się przed drzwiami, nieotwierając ich.
- Co jest? – Spytała Hailee.
- Drzwi są chronione specjalnym kodem. – Wyjaśniła Blacky.
- Jakim kodem? – Spytała Kaelsy.
Blacky poczęła wyjaśniać.
- Najpierw trzeba wprowadzić specjalny, dwucyfrowy kod liczbowy. -
- Jakaś podpowiedź? – Spytała Marianna.
Blacky pokiwała głową i wskazała na drzwi.
Był tam taki rysunek:
Obrazek
- Kod, to ilość wszystkich kwadratów na tym rysunku.
(2)
– Wyjaśniła Blacky.
- Wszystkich? – Spytała Hailee.
- Tak. – Potwierdziła Blacky. – A to jeszcze nie koniec. Została druga część. -
- Druga część? – Spytała Kaelsy.
- Aha. Kod otworzy Pierwsze Wielkie Drzwi. Drugie, ostatnie już, Wielkie Drzwi otworzy poprawna odpowiedź na to pytanie:
„
Jk (zgdn z Ksg Dzjw) nzw s czsm rftrw?
”
(3)
– Wyjaśniła lekko Blacky. – Na rozwiązanie tych zagadek macie czas do rana. -
Po tym słowach Blacky zniknęła.
Marianna, Kaelsy i Hailee patrzyły na siebie bez słowa.
- - - > W Y J A Ś N I E N I A < - - -
(1)
– Jeśli ktoś nie rozumie jak działała ta zagadka to: weź telefon komórkowy, wejdź w pisanie smsów i napisz słowa: „czarne drzwi”. Będziesz używać przycisków z numerkami "292763 37994"
(2)
– Jako rozwiązanie tej zagadki podajcie TYLKO liczbę. Nie chcę żadnych wyjaśnień.
(3)
– Należy odpowiedzieć po prostu na pytanie. To ma sprawdzić waszą znajomość tego NEFFa. Musicie rozszyfrować pytanie, a potem znaleźć w treści NEFFa poprawną odpowiedź. TYLKO PEŁNĄ ODPOWIEŹ PROSZĘ.
Kaelsy
Wysłany: Śro 9:54, 19 Paź 2005
Temat postu:
No nie wiem.
Nie chce mi się.
Patti
Wysłany: Śro 9:48, 19 Paź 2005
Temat postu:
Kaelsy, może Ty też znowu będziesz pisać swojego FF??
Kaelsy
Wysłany: Śro 9:46, 19 Paź 2005
Temat postu:
Tak! Pisz swojego FF! Chce go czytać! Uwielbiam go czytać! Potrzebuje go, do normalnego funkcjonowania! ŁAAAAA!
Marianna
Wysłany: Śro 9:41, 19 Paź 2005
Temat postu:
A ja mam pisać FF ??
Kaelsy
Wysłany: Śro 9:37, 19 Paź 2005
Temat postu:
Musi! Bo ja zwariuje! Tak bardzo czekałam na niego i na wszystkie inne!
Marianna
Wysłany: Śro 9:34, 19 Paź 2005
Temat postu:
Bs a co z zagadkowym NEFFem ?
Czy ze względu na odejście będziesz go pisac tu ?
Black Star
Wysłany: Pią 14:50, 16 Wrz 2005
Temat postu:
Reverant napisał:
Wg obietnicy konntynuje. Mam nadzieje że nie zaskoczyłem was zawedem Raiuy =] .Mógł być on tylko tym lub złodziejem. Tylko to pasuje do jego umiejętności. A żyć trzeba =]
Coś ty! Świetny ten zawód!
Ja sie dopisze wieczorem, bo teraz nie moge
Chyba, że masz ochote, to pisz jeszcze... a ja, jak już mówiłam dopisze sie potem.
Reverant
Wysłany: Czw 22:45, 15 Wrz 2005
Temat postu:
Wg obietnicy konntynuje. Mam nadzieje że nie zaskoczyłem was zawedem Raiuy =] .Mógł być on tylko tym lub złodziejem. Tylko to pasuje do jego umiejętności. A żyć trzeba =].
Raiuy ocknął się w ciemnym pokoju. Był wpozycji do medytacji. Paliło się jeszcze tylko kilka świeczek. Najwidoczniej reszta musiała się wypalić. Ostatnio zbyt długo przebywał w delcie. W kącie pokoju błysneło światełko i zapalił się monitor laptopa.
Raiuy podszedł bliżej żeby zobaczyć co się stało. Na ekranie była prosta wiadomość.
"Masz 1 nową wiadomość"
Ninja wiedział co to oznacza. Ktoś chciał wynając jego usługi. Człowiek nie może żyć tylko walką z ryfterami. Musi też żyć. A do życia potrzebne są pieniądze.
Zajmował się eliminowaniem "robactwa". No cóż ludzie różnie go nazywali. Dla jednych był płatnym zabójcą czy łowcą głow dla innych mordercą. On jednak wolał najbardziej miano "najemnika".
Mimo iż eliminował ludzi na zlecenie to starał się stosować się do honoru miecza. Nie zabijał niewinnych i bezbronnych. Zabijał tylko kiedy musiał. Zazwyczaj pozwalał załatwić wszystko policji. On tylko podrzucał dowody.
Treść maila była prosta i szalenie szablonowa. Żadnych nazwisk oprucz ofiary.
"Cel: Jin Ojomoto - Srebny grot.
Nagroda: 4 000
Zaliczka: 1 000"
Raiuy zastanowił się chwile. Ojomoto był szefem gangu Srebnego grotu. Był też członkiem rady ninja. To śmieszne że chociaż kiedyś klan ninja był rozbity, wraz z czasem nie jednoczył się przeciwok wspólnemu wrogowi. Wręcz przeciwnie. Każdy członek rady rządził jednym gangiem. Gdy żył Sensei istniały tylko dwa klany ninja. Jednym rządził sensei a drugim rada ninja. Jednak z czasem wszystko się zmieniało. Cóż czas było złożyć nieoczekiwaną wizyte radzie.
Nie chciał go zabijać ... jeszcze nie. Narazie chce prawdy. O tym o czym rozmawiał z Janusem. Miał tylko nadzieje ze ten nie poweidział nic innym. Maił przeczucie że wśród nich jest coś nie tak.
Wyłączył laptopa i znowu oddał się medytacji.
Tymczasem Lares rozmawiał z mistrzem. Mistrz nie mówił mu wszystkiego. Instynkt mu podpowiadał że wydarzyło się coś o czym powinnien wiedzieć, a jednak nic o tym nie wiedział. Żałował że powiedział mu o pakcie. To wszystko nagle wymykało mu się z rąk.
Reverant
Wysłany: Czw 22:45, 15 Wrz 2005
Temat postu:
Wg obietnicy konntynuje. Mam nadzieje że nie zaskoczyłem was zawedem Raiuy =] .Mógł być on tylko tym lub złodziejem. Tylko to pasuje do jego umiejętności. A żyć trzeba =].
Raiuy ocknął się w ciemnym pokoju. Był wpozycji do medytacji. Paliło się jeszcze tylko kilka świeczek. Najwidoczniej reszta musiała się wypalić. Ostatnio zbyt długo przebywał w delcie. W kącie pokoju błysneło światełko i zapalił się monitor laptopa.
Raiuy podszedł bliżej żeby zobaczyć co się stało. Na ekranie była prosta wiadomość.
"Masz 1 nową wiadomość"
Ninja wiedział co to oznacza. Ktoś chciał wynając jego usługi. Człowiek nie może żyć tylko walką z ryfterami. Musi też żyć. A do życia potrzebne są pieniądze.
Zajmował się eliminowaniem "robactwa". No cóż ludzie różnie go nazywali. Dla jednych był płatnym zabójcą czy łowcą głow dla innych mordercą. On jednak wolał najbardziej miano "najemnika".
Mimo iż eliminował ludzi na zlecenie to starał się stosować się do honoru miecza. Nie zabijał niewinnych i bezbronnych. Zabijał tylko kiedy musiał. Zazwyczaj pozwalał załatwić wszystko policji. On tylko podrzucał dowody.
Treść maila była prosta i szalenie szablonowa. Żadnych nazwisk oprucz ofiary.
"Cel: Jin Ojomoto - Srebny grot.
Nagroda: 4 000
Zaliczka: 1 000"
Raiuy zastanowił się chwile. Ojomoto był szefem gangu Srebnego grotu. Był też członkiem rady ninja. To śmieszne że chociaż kiedyś klan ninja był rozbity, wraz z czasem nie jednoczył się przeciwok wspólnemu wrogowi. Wręcz przeciwnie. Każdy członek rady rządził jednym gangiem. Gdy żył Sensei istniały tylko dwa klany ninja. Jednym rządził sensei a drugim rada ninja. Jednak z czasem wszystko się zmieniało. Cóż czas było złożyć nieoczekiwaną wizyte radzie.
Nie chciał go zabijać ... jeszcze nie. Narazie chce prawdy. O tym o czym rozmawiał z Janusem. Miał tylko nadzieje ze ten nie poweidział nic innym. Maił przeczucie że wśród nich jest coś nie tak.
Wyłączył laptopa i znowu oddał się medytacji.
Tymczasem Lares rozmawiał z mistrzem. Mistrz nie mówił mu wszystkiego. Instynkt mu podpowiadał że wydarzyło się coś o czym powinnien wiedzieć, a jednak nic o tym nie wiedział. Żałował że powiedział mu o pakcie. To wszystko nagle wymykało mu się z rąk.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin